Pokazywanie postów oznaczonych etykietą bench-slap. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą bench-slap. Pokaż wszystkie posty

piątek, 14 marca 2014

„Bench-slap”, „judicial diva” i „litigatrix”


Black’s Law Dictionary jest najbardziej popularnym i uznanym słownikiem prawniczym w Stanach Zjednoczonych. Gdy byłem młokosem, którego po latach wysiłków polskich profesorów amerykańscy profesorowie usiłowali nauczyć prawa, regularnie korzystałem z tego słownika. Dziś też przydaje się w pracy. Bryan Garner, redaktor Black’s Law Dictionary, ogłosił niedawno, że w najnowszym wydaniu znajdą się trzy nowe pojęcia: „bench-slap”, „judicial diva” i „litigatrix”. Twórcą tych określeń jest David Lat, założyciel portalu Above the Law.

Co oznaczają te pojęcia? Nie opublikowano jeszcze Black’s Law Dictionary z ich autorytatywnymi definicjami, więc trzeba posiłkować się tym, co można znaleźć w Internecie. O „benczslapach” pisałem już wcześniej (tutaj i tutaj), więc nie będę wyjaśniał tego terminu raz jeszcze. „Judicial diva” to kobieta, która jest aroganckim sędzią. Cechy judicial diva najlepiej opisał sam David Lat na blogu Underneath Their Robes:

The J.D. Degree system measures diva-hood on a scale of 0 to 100. A nominee's overall score is calculated based on her scores in three subcategories, namely, the three "A"s: Attitude, Aptitude, and Attractiveness.

1. Attitude (50 percent)

Attitude is the most important attribute of the Judicial Diva, accounting for half of her overall score. The Judicial Diva must be confident, even arrogant. She does not suffer fools gladly -- and, to the Judicial Diva, almost everyone is a fool. The Judicial Diva is outspoken, voicing her views in forceful and saucy fashion. Her abrasive manner may alienate some, but she doesn't care -- she's a Judicial Diva!

2. Aptitude (30 percent)

A music review in the October 21, 2002 issue of Time magazine offers the following observation: "By definition, a diva is a rampaging female ego redeemed, only in part, by a lovely voice." Similarly, the Judicial Diva is a rampaging female ego redeemed, only in part, by a brilliant legal mind. Hence the importance of aptitude, the Judicial Diva's legal ability and acumen, as measured by the firepower of her résumé and her achievements within the profession.

3. Attractiveness (20 percent)

Obviously attractiveness cannot be the most important quality of the Judicial Diva (which is why it accounts for only 20 percent of her score). After all, we're talking about Judicial Divas. It would be disingenuous, however, to claim that beauty is irrelevant to the diva calculus. All things being equal, a federal judicial super-hottie will out-diva a federal judicial supernottie any day of the week.


Słowo „litigatrix” powstało z połączenia słów „litigator” i „dominatrix”. Urban Dictionary definiuje to pojęcie jako „feisty and dominant female litigator, preferably hot”. Innymi słowy „litigatrix” to kobieta, prawnik, która zajmuje się sprawami sądowymi i jest „agresywna” i „dominująca”. Im bardziej jest atrakcyjna, tym bardziej zasługuje na to miano. I znowu, by w pełni zrozumieć o co chodzi, warto wrócić do źródła. Oto co o „litigatrix” pisze autor tego leśmianizmu:

Who is the Litigatrix? On the plus side, she’s supremely confident and competent. The Litigatrix is very good at her job, and she knows it. Above all, she’s strong-willed and tough—a woman making her way in a man’s world.

Let’s not mince words: the Litigatrix is a bitch. She didn’t excel in litigation’s testosterone-soaked precincts by playing nice. Like that other professional “-ix,” the dominatrix, the Litigatrix knows how to crack a whip. Making men feel pain is part of her job description.


„Bench-slap”, „judicial diva” i „litigatrix” na dobre weszły do języka angielskiego. Trudno mi sobie wyobrazić, by podobne terminy były używane w Polsce i na przykład by portal Polski Prawnik napisał o „sądowej primabalerinie z SA w Szczecinie”, a „Rzeczpospolita”, albo nawet „Cosmopolitan” napisały kiedykolwiek o „adwokackiej dominie z warszawskiego biura międzynarodowej kancelarii”. Może „benczslap” będzie wyjątkiem i się przyjmie?

piątek, 12 kwietnia 2013

Reverse benchslap Polish style




Termin „benchslap” oznacza zazwyczaj złośliwą uwagę sędziego, skierowaną do występującego przed sądem prawnika. Benchslapy amerykańskich sędziów są regularnie komentowane w prasie i Internecie. Autorem mojego ulubionego benchslapu jest sędzia Richard Posner, który obrazowo porównał zachowanie pełnomocnika do zachowania strusia.

Wskazana wyżej definicja jest jednak definicją tylko podstawowego rodzaju benchslapu. Obok zwykłych benchslapów mamy bowiem „horyzontalne benchslapy” (krytyka sędziego zasiadającego w tym samym składzie), „wertykalne benchslapy” (krytyka sędziego sądu niższej instancji) i „odwrócone benchslapy” (krytyka sędziego przez pełnomocnika lub krytyka sędziego sądu wyższej instancji). Czytelnikom, którzy chcą poznać lepiej teorię benchaslapów polecam ten post.

Benchslapy w polskich sądach są rzadkie, a większość z nich polega na suchym wytykaniu adwokatom i radcom błędów z podkreśleniem, że są „profesjonalnymi pełnomocnikami”. Jednym słowem - nuda. Z tym większym zaskoczeniem przyjąłem uzasadnianie wyroku Sądu Apelacyjnego w Wrocławiu (wyrok z dnia 21 września 2006 r., sygn. akt I ACa 852/06), w którym wrocławscy sędziowie brutalnie rozprawili się z wyrokiem Sądu Najwyższego. Oto rzadki w polskiej judykaturze przykład odwróconego benchslapu. Już na początku uzasadnienia znajdujemy rzecz nieczęsto spotykaną, czyli wyraźne przyznanie, że sąd nie zgadza się z SN:

Rozstrzygając zaś, należało uwzględnić apelację pozwanej jako uzasadnioną, wyrażając odmienny pogląd prawny niż Sąd Najwyższy w wyroku z dnia 27 lutego 2004 r. (sygn. akt V CK 272/03) i Sąd Apelacyjny we Wrocławiu (sygn. akt I ACa 409/05) (…) Sąd Apelacyjny w składzie orzekającym w niniejszej sprawie nie poddaje się tej sugestii kwestionując będące jej źródłem stanowisko Sądu Najwyższego.

Standardowym zachowaniem sądu w takim przypadku byłoby przemilczenie niewygodnego orzeczenia, lub potraktowanie go w sposób powierzchowny i skrótowy, tak, by wydawało się, że nie ma żadnej rozbieżności poglądów pomiędzy składem orzekającym i SN. Sąd wrocławski zamiast tego postanowił walczyć z otwartą przyłbicą.

W dalszej części uzasadnienia jest tylko już tylko ostrzej:

W opozycji do tego chybionego stanowiska Sądu Najwyższego warto odwołać się do przemyślanego, odmiennego poglądu doktryny. (…) Pomijając motywy stanowiska Sądu Najwyższego - sięgającego w dobrej intencji po złe instrumenty prawne - trzeba zauważyć, że już w samym założeniu tezy tkwi istotny błąd prawny. Fałszywie bowiem zakłada Sąd Najwyższy (…)

Pod koniec uzasadnienia Sąd Apelacyjny staje się bezlitosny:

Sąd Najwyższy bagatelizuje problem, uznając niespodziewanie, że (...). Zapomina bowiem o prawdziwych konsekwencjach przyjęcia konstrukcji bezpodstawnego wzbogacenia. (...) Zaplątała się tu zaś Sądowi Najwyższemu koncepcja "zaspokojenia się w drodze egzekucji".

Biorąc pod uwagę jak bardzo odbiegają od większości orzeczeń sądowych uwagi Sądu Apelacyjnego są zaskakujące. Największą niespodziankę Sąd Apelacyjny zostawił jednak na sam koniec uzasadnienia:

Korzystając z dyspozycji art. 102 k.p.c. Sąd Apelacyjny odstąpił od obciążenia powoda kosztami procesu w obu instancjach, mając na uwadze (…) niegdysiejsze wskazanie powodowi - mimochodem - przez Sąd Apelacyjny drogi roszczenia o zwrot bezpodstawnego wzbogacenia jako służącej właściwie ochronie wierzycieli. 

Sąd pozwolił sobie na  benchslap, o którym nie śniło się amerykańskim prawnikom - auto-benchslap (proponuję określenie ”self-benchslap” po angielsku).

czwartek, 31 marca 2011

Bench-slap: dlaczego pełnomocnicy powinni bać się sędziego


Czytając amerykańskie publikacje na temat sędziów i sądów raz na jakiś czas można natknąć się na termin "bench-slap". Termin ten oznacza ostrą, krytyczną uwagę sędziego, skierowaną najczęściej do prawnika, który staje przed sądem. Według New York Times jego autorem jest David B. Lat, prawnik, autor bloga "Underneath Their Robes".

O tym, iż amerykańscy sędziowie potrafią dopiec prawnikom świadczyć mogą poniższe fragmenty orzeczeń dwóch spośród najwybitniejszych sędziów w USA.

Sędzia Frank Eastebrook tak podsumował zachowanie niejakiego Jerolda W. Barringera:

"Jerold W. Barringer represented Patridge at trial, in the Tax Court, and during the three appeals to this court. He has performed below the standard of a pro se litigant; we have serious doubt about his fitness to practice law. The problem is not simply his inability to distinguish between plausible and preposterous arguments. It is his disdain for the norms of legal practice (19 issues indeed!) and the rules of procedure. (…) Members of the bar must be held to standards at least as high as those of unrepresented litigants. Barringer is a recidivist; he ignored our 2006 decision reminding him that taxpayers cannot use a request for a collection hearing to contest their substantive liability. We therefore give Barringer 14 days to show cause why he should not be fined $10,000 for his frivolous arguments and noncompliance with the Rules, and why he should not be suspended from practice until he demonstrates an ability to litigate an appeal competently and responsibly."

Sędzia Richard Posner potrafił być niewiele mniej okrutny dla pełnomocników występujących w sprawie, którą prowadził:

"I again remind the parties to avoid tendentious bickering. Chamberlain’s response is ridiculously argumentative, as in: “At bottom, Lear’s motion is just another attempt to hide its willfulness and tip the case in its favor. Whereas Plaintiffs have been working with this Court in good faith to narrow the case in a fair and balanced way, Lear uses the concept of ‘narrowing’ as a sword and a shield. Just as Lear improperly invoked the attorney client privilege during discovery to hide its willfulness, Lear now latches onto the Court’s desire to narrow this case to try to further hide its willfulness (while insisting all along that it should be allowed to use any helpful evidence it produced to show it acted carefully). Lear’s actions are akin to a robber trying to hide years of evidence showing how he planned a robbery under the veiled argument that it is better for the jury to only hear about what happened the day the house was robbed, while at the same time introducing self‐serving and irrelevant evidence from the prior period."(…) There must be no more of this childish abuse (“akin to a robber,” etc.). Lear is at fault too but the plaintiffs are even worse offenders. No more or there will be sanctions. In more than 29 years as a judge, I have never encountered such bickering, quarrelsome lawyers. You are wasting my time and your clients’ money."

Trzeba przyznać, iż na tym tle złośliwe komentarze polskich sędziów wypadają blado. Co prawda, zdarzają się raz na jakiś czas kąśliwe uwagi dotyczące rzeczywistych lub wyimaginowanych uchybień "profesjonalnego pełnomocnika", lecz nigdy jeszcze nie spotkałem komentarzy napisanych w równie osobistym i agresywnym stylu. Trudno jednoznacznie ocenić, czy to dobrze, czy źle. Z jednej strony, dobrze, gdyż uwaga taka może być niecelna, a niezależnie od tego, czy jest zasadna, czy też nie może podważyć nieodwracalnie zaufanie klienta do prawnika. Z drugiej strony, brak takiej krytyki powoduje, iż pełnomocnicy używają często argumentacji, która stanowi obrazę inteligencji sądu i drugiej strony, wiedząc, że i tak spotka się ona co najwyżej z uwagą w uzasadnieniu, iż "nie ma racji pozwany twierdząc, iż ...". Celny "bench-slap" mógłby mieć duży walor edukacyjno – wychowawczy.