niedziela, 28 listopada 2010

Czy sędziowie mogą korzystać z komputerów?


W piątkowym wydaniu Dziennika Gazety Prawnej opublikowano artykuł "Sędzia orzeka zgodnie z komputerem".

Autorka artykułu stawia następującą tezę: „Sądy coraz częściej bezkrytycznie stosują komercyjne systemy informacji prawnej, w których publikowane są ustawy i rozporządzenia. Zapominają, że nie są one oficjalnym źródłem prawa. Taki charakter mają tylko urzędowe publikatory, tj. Dziennik Ustaw czy Monitor Polski. W efekcie, gdy program zawiera błąd lub nieścisłość, sąd zamiast to wytknąć i samodzielnie zinterpretować ustawę, powtarza bez żadnej refleksji informację za systemem komputerowym”. Podaje przykłady spraw, które błędnie rozstrzygnięto w oparciu o informacje zaczerpnięte z programów komputerowych takich jak Lex, czy Legalis. Przytacza też opinię eksperta: „Sędzia, urzędnik, prawnik, który ogranicza się do używania popularnych systemów informacji prawnej, a nie weryfikuje brzmienia źródeł prawa w Dzienniku Ustaw, postępuje niesumiennie - ocenia adwokat Jerzy Naumann. To tak jakby nauczyciel wykładał Mickiewicza na podstawie bryków, a nie oryginalnych utworów”.

Uważam, iż powyższe zarzuty są oparte na nierealistycznych przesłankach i w konsekwencji są mocno przesadzone.

Oczywiście obowiązkiem sędziego i każdego innego prawnika jest ustalenie, którą ustawę lub rozporządzenie należy zastosować i jaka jest ich treść. Bez wątpienia w systemach informacji prawnej mogą raz na jakiś czas znaleźć się błędy. Dlatego też, jeżeli zachodzi wątpliwość, co do obowiązywania danego aktu prawnego lub co do jego treści, starannie działający prawnik będzie starał się tę wątpliwość wyjaśnić przez sprawdzenie treści Dziennika Ustaw. Czasami i to nie wystarcza, gdyż nawet w Dzienniku Ustaw może znaleźć się błąd i sięgnąć trzeba do materiałów przedstawiających przebieg procesu legislacyjnego, by ustalić właściwą treść ustawy (por. tu).

Wymaganie jednak, by sędziowie w każdej sprawie weryfikowali treść stosowanych przez nich przepisów w Dzienniku Ustaw w uderzający sposób rozmija się z rzeczywistością. Otóż sędziowie każdego dnia stosują dziesiątki lub setki różnych przepisów. Gdyby nie mogli oni polegać na systemach informacji prawnej i książkowych publikacjach ustaw, każdy z nich musiałby większość czasu poświęcać na mozolne ustalanie treści ustawy. Ciekaw jestem jak autorka artykułu i ekspert, którego wypowiedź została przytoczona, wyobrażają sobie ustalanie „u źródła” treści Kodeksu postępowania cywilnego, który został uchwalony w 1964 r. i od tego czasu został zmieniony ponad 100 razy. Co więcej, można śmiało przyjąć, iż gdyby rzeczywiście sędziowie szli za radami udzielonymi w tym artykule i na własną rękę ustalali brzmienie każdego przepisu z Dziennikiem Ustaw w ręku, to ilość błędów w orzeczeniach wynikających z błędnego ustalenia treści prawa byłaby dużo większa niż obecnie, gdyż w licznych nowelizacjach ustaw bardzo łatwo się pogubić. Gdyby konsekwentnie zastosować analogię do nauczyciela, który wykłada Mickiewicza to podzielając poglądy wyrażone w artykule należałoby uznać, iż dopuszczalne jest korzystnie tylko z rękopisów wieszcza. Wszelkie teksty drukowane trzeba by uznać za niewiarygodne, gdyż istnieje ryzyko, że mogą od treści rękopisów odbiegać.

Problem przedstawiony w artykule jest problemem marginalnym. O wiele więcej błędów w orzeczeniach sądowych wynika z błędnego ustalenia stanu faktycznego oraz z błędnej wykładni ustaw niż nieprawidłowego ustalenia treści obowiązującego prawa. Nawet gdyby wraz z każdą nowelizacją każdej ustawy publikowano jej tekst jednolity, niewielki miałoby to wpływ na poprawę jakości orzecznictwa.

niedziela, 21 listopada 2010

Arbitraż a walka partyzancka


Kilka dni temu w Wiedniu odbyła się konferencja zorganizowana przez Międzynarodową Izbę Handlową „Taktyki partyzanckie w międzynarodowym arbitrażu i sporach sądowych”. Organizatorzy konferencji zwrócili uwagę na okoliczność, iż strony międzynarodowych sporów coraz częściej korzystają z "taktyk partyzanckich" ("guerilla tactics"). Wśród nich wymienia się:

- wpływanie na treść zeznań świadków,

- wpływanie na zachowanie arbitra powołanego przez stronę,

- szantażowanie arbitrów i świadków,

- śledzenie uczestników postępowań arbitrażowych i potajemne nagrywanie rozmów,

- atakowanie drugiej strony w mediach,

- składanie bezzasadnych wniosków o wyłączenie arbitrów i świadków,

- wszczynanie „równoległych” postępowań, często zupełnie bezzasadnych,

- rozwiązywanie umów w trakcie postępowania arbitrażowego,

- stosownie taktyk opóźniających tok postępowania.

Lista nieuczciwych środków, które są stosowane w arbitrażu jest oczywiście dłuższa, a pod każdym z powyższych punktów kryje się szereg różnych praktyk.

Arbitraż ma wiele zalet i jest najlepszą, obok mediacji, formą rozwiązywania sporów biznesowych. Warto jednak pamiętać, iż twierdzenie to jest prawdziwe tak długo, jak długo strony postępowania arbitrażowego przestrzegają wszelkich reguł i "grają fair". Jeżeli jedna ze stron gra w sposób nieuczciwy, te elementy, które w normalnym toku są zaletami arbitrażu – możliwość wyboru osób rozstrzygających spór, odformalizowanie postępowania, brak możliwości odwołania się do sądu drugiej instancji – stają się jego wadami. Z powyższych względów wskazane jest, by przed podpisaniem zapisu na sąd polubowny poważnie rozważyć, czy – w świetle posiadanej wiedzy o drugiej stronie – bezpieczne będzie oddanie sporu z drugą stroną pod arbitraż. Fakt, iż arbitraż może być polem do nieuczciwych praktyk i nadużyć powinien również skłonić sądy państwowe do bardziej wnikliwego, niż obecnie, badania orzeczeń sądów arbitrażowych.

niedziela, 7 listopada 2010

Jak myślą sędziowie



















Sędzia Richard Posner, jeden z najwybitniejszych współczesnych amerykańskich intelektualistów wydał w 2008r. książkę "Jak myślą sędziowie" ("How Judges Think", Harvard University Press). W książce tej analizuje dwa zasadnicze podejścia do stosowania prawa przez sędziów: legalizm i pragmatyzm.

Legalizm zakłada, że orzeczenia wydawane przez sędziów są wyłącznie wynikiem logicznego wnioskowania w oparciu o przepisy prawa lub precedensy. Legalizm uznaje prawo za dziedzinę autonomiczną i samowystarczalną. Zgodnie z tą doktryną sędziom nie jest potrzebna wiedza z zakresu filozofii, ekonomii czy socjologii, gdyż samo "prawo" pozwala rozwiązać każdą sprawę. Ciekawą konsekwencją legalizmu jest to, iż o orzeczeniach nie można mówić, że są "mądre", czy "dojrzałe", lecz jedynie poprawne lub niepoprawne. Posner, zwolennik pragmatyzmu, tak pisze o tym podejściu: „prawnicy są jak matematycy usiłując operować symbolami, choć nie matematycznymi, a językowymi, zamiast zbadać odpowiednie zjawiska, czyli stosunki społeczne, które prawo reguluje”.

Pragmatyzm z kolei polega na tym, iż sędziowie podejmują decyzje mając na uwadze konsekwencje swoich orzeczeń. Posner pisze o "rozsądnym” i "ograniczonym" pragmatyzmie. Sędzia pragmatyczny nie orzeka według swego uznania. Jest on związany treścią prawa, orzeczeniami sądów wyższych instancji, jak również czynnikami społecznymi i psychologicznymi, takimi jak ocena przez innych sędziów i prawników, oraz wewnętrzne poczucie, że dobrze wykonuje swój zawód. Poza zupełnie oczywistymi sprawami sędzia-pragmatyk w przeciwieństwie do sędziego-legalisty, nie ograniczy jednak swojego rozumowania do stwierdzenia, iż zastosował przepis A zamiast B, gdyż A jest przepisem szczególnym wobec B. Nie skończy też rozumowania na tym, iż rozwiązanie Y jest niedopuszczalne, gdyż stanowiłoby dodatkowy wyjątek od reguły Z, a wyjątków nie interpretuje się rozszerzająco. Pragmatyk będzie również zastanawiał się, czy wynik jego interpretacji jest słuszny oraz czy prowadzi do pożądanych skutków społecznych lub ekonomicznych, w kontekście sprawy, którą rozstrzyga i w szerszym kontekście społecznym.

Uważam, iż analiza Posnera może być punktem wyjścia do dyskusji nad stosowaniem prawa w Polsce. Nie ma wątpliwości, iż legalizm jest doktryną dominującą w naszym kraju, nie tylko w sądach, lecz również na uniwersytetach. Znaczna część orzeczeń odwołuje się wyłącznie do zasad wykładni językowej. Odniesienia w orzeczeniach do rzeczywistości poza-prawnej, takiej jak praktyka obrotu, zwyczaje, zagadnienia księgowe lub ekonomiczne są rzadkie. Co ciekawe, nawet w tych przypadkach, gdy mamy do czynienia z pragmatycznym orzekaniem, uzasadnienia orzeczeń ubrane są często w legalistyczną szatę. Nie ulega wątpliwości, iż legalizm w postaci dominującej w polskich sądach jest jednym ze źródeł niezrozumienia i niezadowolenia z sądownictwa ze strony przedsiębiorców. Oczekują oni, iż sądy rozstrzygać będą spory między nimi w sposób kompetentny, ze zrozumieniem biznesowych realiów. Nie można na polski grunt przenosić bezpośrednio doświadczeń amerykańskich, ale warto rozważyć, czy i na jakich warunkach możemy oczekiwać pragmatyzmu od polskich sędziów.