Pokazywanie postów oznaczonych etykietą komunikacja. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą komunikacja. Pokaż wszystkie posty

wtorek, 15 maja 2012

Wywiad na temat zmian w KPC

We wczorajszej Rzeczpospolitej ukazał się wywiad, w którym miałem okazję wypowiedzieć się na temat ostatniej nowelizacji KPC. Mówiłem o komunikacji z sądem, o pouczaniu osób działających bez pełnomocnika, o nagrywaniu rozpraw, a w wreszcie o tym jak można przyspieszyć postępowanie cywilne.

Rz: Czy żałuje pan rozstania z procedurą gospodarczą, jej formalizmem?

MK: Nie żałuję i chyba nie ja jeden. Żartowaliśmy w kancelarii, że należy przygotować i sprzedawać koszulki z napisem „Nie będę płakał po postępowaniu odrębnym w sprawach gospodarczych". Na pewno byłby na nie popyt. A zupełnie serio: Przepisy o postępowaniu w sprawach gospodarczych doprowadziły zasadę formalizmu do absurdu. Szczególnie niesprawiedliwy był nakaz odpowiedzi na pozew w terminie dwóch tygodni od jego otrzymania. Oznaczało to niejednokrotnie, że powód mógł przygotowywać się do sprawy przez kilka miesięcy, a pozwany w wielokrotnie krótszym czasie. Sąd w żaden sposób nie mógł przedłużyć tego terminu. Również rygorystyczne były zasady dotyczące zmiany powództwa, powództwa wzajemnego oraz potrącenia wierzytelności.

Porównuje pan amerykański sąd z polskim i wskazuje, że tam wystąpienia stron przerywane są co chwila pytaniami sędziów, a w polskim sądzie pełnomocnik rzadko pytany jest o cokolwiek. Zmiany procedury, które weszły 3 maja, nakazują sędziemu większą aktywność. Czy pozwolą „zamerykanizować" polskie sądy? 

Nie tylko w USA, ale i w innych państwach, np. w Anglii, na rozprawach sędziowie regularnie biorą pełnomocników w krzyżowy ogień pytań. W Polsce niezmiernie rzadko. Bez wątpienia autorzy nowelizacji kodeksu postępowania cywilnego  chcieli, by sędzia w procesie był bardziej aktywny. Może więc zamiast „amerykanizacji sądów" bardziej właściwe byłoby określenie „aktywizacja sędziów"?

Dlaczego aktywność sędziego na rozprawie, jego komunikatywność, jest tak ważna?

Rozprawy są dla niego najlepszym sposobem, by wyjaśnić wszystkie kwestie, by wyłuskać słabe punkty w argumentacji i sprzeczności w pismach stron, by zadać pełnomocnikom niewygodne pytania dotyczące kwestii, które woleli przemilczeć w pismach. Równocześnie sędzia, który zadaje pytania, pozwala pełnomocnikom i stronom wyjaśnić kwestie ważne dla sądu. W dotychczasowym stanie prawnym pełnomocnicy często mogli tylko zgadywać, które z ich argumentów mogą być dla sądu istotne i jak sąd je zrozumiał. Niejednokrotnie wgląd w tok rozumowania sędziego pełnomocnik uzyskiwał dopiero, gdy zaznajamiał się z uzasadnieniem wyroku.

Wydaje się, że w Polsce od kilkunastu lat był preferowany model sędziego jakby unoszącego się nad tym, co prezentują strony (nazywano to bezstronnością), orzekającego tylko na podstawie tego, co strony przedłożyły, choć podsądny nieraz nie znał podstaw procedury.

To prawda. W jednym z periodyków prawniczych spotkałem się z określeniem, że w Polsce dominuje model sędziego sfinksa. Przyzwyczailiśmy się do niego i część prawników komentujących najnowsze zmiany uważa, że wymuszają odejście od bezstronności. Nie zgadzam się z tą opinią. Nie należy mylić bezstronności z brakiem aktywności sądu w trakcie rozpraw. Sędzia, który zarządza sprawą i prowadzi dialog z pełnomocnikami, wcale nie musi żadnej ze stron pomagać czy prowadzić jej za rękę. Moje doświadczenia z arbitrażu wskazują, że arbitrzy mogą przyprzeć pytaniami pełnomocników do muru, a mimo to żadna ze stron nie ma wrażenia, że jedna z nich była faworyzowana.

Czy osobie prawniczo nieobytej, bez prawnika, będzie teraz lepiej? 

Nowela rozszerzyła obowiązek sądu pouczania stron występujących bez profesjonalnych pełnomocników. Nie można się jednak łudzić, że pouczenia sędziego zastąpią pełnomocnika. Proces cywilny to skomplikowana materia. Dobry prawnik nie gwarantuje w 100 proc. wygranej, ale wybranie właściwego pełnomocnika, który ma nie tylko wiedzę teoretyczną i potrafi z wyobraźnią przygotować strategię procesową, znacznie zwiększa szanse zwycięstwa w sporze.

Nowy art. 6 k.p.c. nakłada na uczestników postępowania obowiązek przytaczania wszystkich okoliczności i dowodów bez zwłoki, aby postępowanie mogło biec sprawnie i szybko. Czy dadzą sobie radę? Czy adwokaci będą ów wymóg respektować? 

Przewidziana jest sankcja w postaci pominięcia przez sąd spóźnionych twierdzeń i dowodów. System ten nazywa się prekluzją dowodową. Dotychczas prekluzja występowała w postępowaniu w sprawach gospodarczych. Nowela k.p.c. rozciąga ją, choć w zmienionej postaci, na wszystkie procesy. Wątpię, by strony niereprezentowane przez radców lub adwokatów na czas przedstawiały twierdzenia i dowody. Prekluzja w nowym kształcie jest jednak elastyczna i zapewne sądy będą dopuszczały spóźnione twierdzenia i dowody osób działających w procesie we własnym imieniu z uwagi na „brak winy" w spóźnieniu lub „inne wyjątkowe okoliczności".

Adwokaci, radcowie nie mają wyboru. 

Owszem, muszą nowe reguły respektować albo ryzykować przegraną. Nawyki z czasów rygorystycznej prekluzji „gospodarczej" bardzo się im przydadzą. Co ważne, nowe przepisy mogą wprowadzić nieco zamieszania. Po pierwsze, nie jest jasne, które twierdzenia i dowody należy uznać za spóźnione. Art. 6 k.p.c. nakazuje przytoczyć je „bez zwłoki", z kolei z art. 207 § 6 można wywnioskować, że mogą się znaleźć nie tylko w pozwie i odpowiedzi na pozew, ale i w dalszym piśmie przygotowawczym. Wreszcie art. 217 § 1 przewiduje, że strona może aż do zamknięcia rozprawy przytaczać okoliczności faktyczne i dowody. Jeżeli już sąd ustali, że dowód lub twierdzenie jest spóźnione, to kryteria ich dopuszczania są ujęte w sposób ogólny. Zwłaszcza gdy sąd ma dopuścić je ze względu na „inne wyjątkowe okoliczności".
Doktryna i sądy będą musiały dookreślić, kiedy powinny być dopuszczone, a kiedy pominięte.

Wkrótce większość spraw cywilnych będzie nagrywana. Czy to wpłynie na przebieg procesu? 

Bez wątpienia. Rozprawy będą krótsze, gdyż zniknie praktyka dyktowania przez sędziego zeznań świadków do protokołu. Podobno z doświadczeń sądu we Wrocławiu, w którym od kilku miesięcy nagrywa się rozprawy, wynika, że są krótsze średnio o jedną trzecią. Zapis przebiegu rozprawy będzie wreszcie jej wiernym odzwierciedleniem. W obecnym systemie bardzo łatwo o nieścisłości i przeinaczenia, niekoniecznie wynikające ze złej woli sądu. Bardzo trudno te rozbieżności między protokołem i rzeczywistym przebiegiem zlikwidować, gdy jedynym dowodem na to, jak przebiegała rozprawa, jest właśnie protokół.Są jednak i minusy nowego rozwiązania.Z protokołów elektronicznych korzysta się znacznie trudniej niż z pisemnych. Warto się więc zastanowić nad przełożeniem zapisu dźwiękowego na pismo.

Czego, pana zdaniem, zabrakło w tej noweli? 

Zabrakło, z małymi wyjątkami, przepisów, które mogłyby skrócić czas postępowań. Prekluzja dowodowa wciąż jest podstawowym sposobem koncentracji materiału dowodowego. Założenie ustawodawcy jest nadal takie, że jeżeli strony i pełnomocnicy będą odpowiednio zdyscyplinowani i będą przytaczać bez zwłoki twierdzenia i dowody, to proces potoczy się szybko i sprawnie. To fałszywe założenie. Nawet rygorystyczna prekluzja, z 2-tygodniowymi terminami dla wszelkich nowych twierdzeń i dowodów, nie spowodowała, że sprawy gospodarcze były rozstrzygane w rozsądnym czasie. Nie kwestionuję potrzeby dyscyplinowania stron i pełnomocników, ale na gruncie procedury cywilnej rozwiązanie problemu leży gdzie indziej.

Jakież to rozwiązanie? 

Główną przyczyną przewlekłości postępowań cywilnych jest wadliwy system zarządzania nimi. Większość spraw, w których strony powołują kilku świadków, dzielona jest na krótkie posiedzenia. Każde dzieli najczęściej trzy – sześć miesięcy. Art. 6 § 1 k.p.c. przewiduje co prawda, że sąd powinien dążyć do rozstrzygnięcia na pierwszym posiedzeniu, jeżeli jest to możliwe bez szkody dla wyjaśnienia sprawy, ale przepis ten w praktyce jest martwy. Należało więc w nowelizacji wzmocnić dyrektywę rozpatrywania sprawy na pierwszym posiedzeniu, ewentualnie wprowadzić regułę, iż jeżeli sprawy nie można rozpoznać na jednym posiedzeniu, to powinna być rozpoznana na kilku posiedzeniach dzień po dniu.

To niemal rewolucja. 

Aby system był skuteczny, należałoby zmienić podejście do dowodów z zeznań świadków. Można np. wprowadzić zasadę, że strona powinna złożyć pisemne oświadczenie świadka przedstawiające, jakie okoliczności są mu znane w sprawie. Instytucja ta znana jest w anglosaskich systemach pod nazwą witness statement. Jest też często wykorzystywana w arbitrażu. Jeżeli z witness statement wynika, że zeznania świadka nic nie wnoszą do sprawy, nie będzie on przesłuchiwany. Jeżeli zaś coś wnoszą, będzie przesłuchiwany tylko na okoliczności sporne. Można zobowiązać stronę powołującą się na dowód z zeznania świadka, by stawił się na rozprawie, a sądowi dać pełną dyskrecjonalną władzę, by pominąć dowód z zeznań świadka, który się nie stawił. Można też, wzorem innych państw, wprowadzić surowe kary za nieusprawiedliwione niestawiennictwo świadka. 

Kiedy zauważymy efekty noweli? Czy procesy będą szybsze?

Nie uważam tych zmian za rewolucyjne, a ich skutkiem nie będą krótsze procesy. W tym sensie nowelizacja nie rozwiązuje największego problemu polskiego procesu cywilnego. Może jednak nastąpić zmiana jakościowa. Jeżeli sędziowie zaczną aktywnie zarządzać sprawami (do czego zachęca ich art. 207 § 3 k.p.c.) i prowadzić dialog ze stronami poprzez zadawanie pytań (do czego obliguje ich art. 212 § 1), to jest szansa, że wyroki będą lepsze, bo pełnomocnicy będą w stanie lepiej przedstawić swoje argumenty, a sędziowie lepiej poznają sprawy. Żeby jednak tak się stało, potrzebna jest nie tylko zmiana przepisów, lecz i wieloletnich przyzwyczajeń, a to rzecz o wiele trudniejsza.

czwartek, 19 kwietnia 2012

O dialogu raz jeszcze

We wczorajszej Rzeczpospolitej ukazał się mój artykuł, który stanowi rozwiniecie poprzedniego wpisu na blogu. Próbowałem w nim pokrótce przeanalizować w jaki sposób nowelizacja Kodeksu postępowania cywilnego, która wchodzi w życie 3 maja, wpłynie na dialog między sądem i pełnomocnikami. Poniżej przedstawiam pierwotny tekst tego artykułu. Jego proponowany tytuł brzmiał „Komunikacja między sądem i pełnomocnikami po zmianach w KPC”.

G.B. Shaw powiedział, iż największym problemem w komunikacji jest iluzja, że do niej doszło. Problem ten dotyczy bez wątpienia komunikacji między sądem i profesjonalnymi pełnomocnikami. W toku procesu cywilnego pełnomocnicy z reguły spotykają się z sędziami na licznych posiedzeniach, przedstawiają obszerne pisma, a mimo tego czytając uzasadnienie wyroku niejednokrotnie odnoszą wrażenie, że sąd nie zrozumiał ich argumentacji. Jednocześnie sędziowie uważają, iż pełnomocnicy składają zbyt wiele zbyt rozwlekłych pism, nie potrafią prawidłowo sformułować żądań i wniosków, ani wskazać prawidłowo podstaw roszczeń. W efekcie często żadna ze stron nie rozumie drugiej. Pełnomocnicy nie mogą w żaden sposób odgadnąć, czy ich argumenty zostały prawidłowo zrozumiane i które kwestie są dla sądu ważne. W odczuciu sędziów pełnomocnicy, zamiast pomóc w zrozumieniu sprawy, gmatwają argumentację i gubią najważniejsze kwestie w gąszczu pism.

Nowelizacja Kodeksu postępowania cywilnego, która wchodzi w życie 3 maja br. ma na celu usprawnienie komunikacji między sądem i pełnomocnikami. Przyjrzyjmy się wybranym postanowieniom projektu i uchwalonej nowelizacji.

Komunikacja w trakcie rozprawy

W przeciwieństwie do sędziów angielskich i amerykańskich, którzy w trakcie rozpraw zarzucają pełnomocników pytaniami, polscy sędziowie z reguły zachowują się biernie. Pozwalają pełnomocnikom przedstawić swoje stanowisko, ale rzadko zadają pełnomocnikom pytania dotyczące meritum sprawy lub też omawiają z nimi zagadnienia prawne. Zgodnie z nowym brzmieniem art. 212 § 1 KPC „Sąd na rozprawie przez zadawanie pytań stronom dąży do tego, aby strony przytoczyły lub uzupełniły twierdzenia lub dowody na ich poparcie oraz udzieliły wyjaśnień koniecznych dla zgodnego z prawdą ustalenia podstawy faktycznej dochodzonych przez nie praw lub roszczeń. W ten sam sposób sąd dąży do wyjaśnienia istotnych okoliczności sprawy, które są sporne”. Celem tego przepisu jest spowodowanie, by sędziowie w bardziej aktywny niż dotychczas sposób zaangażowali się w przebieg rozprawy. W doktrynie podniesiono, iż przepis ten stoi w sprzeczności z obowiązkiem bezstronnego rozstrzygania sprawy. Nie zgadzam się z tym zarzutem. Nie nakazuje on bowiem, by sąd w jakikolwiek sposób pomagał stronom, ani nie nakłada na sąd obowiązku ustalenia prawdy materialnej niezależnie od inicjatywy stron. Opiera się na słusznym założeniu, iż rozprawa winna służyć temu, by sąd w pełni zrozumiał argumenty stron, a najlepszym do tego środkiem jest zadawanie pytań. Mam jednak poważne wątpliwości, czy przepis ten wpłynie na zmianę dotychczasowej praktyki sądowej. Jego naruszenie nie wiąże się z żadną sankcją. Nie będzie ono mogło stanowić samodzielnego zarzutu apelacyjnego. Wieloletnie przyzwyczajenia mogą okazać się silniejsze niż lex imperfecta.

W projekcie nowelizacji przygotowanym przez Komisję Kodyfikacyjną Prawa Cywilnego (projekt z 4 listopada 2009 r.) zawarty był również przepis art. 2121 KPC. Przewidywał on, iż sąd na rozprawie zobowiązany jest omawiać ze stronami możliwe podstawy prawne ich żądań. Zgodnie z tym przepisem orzeczenie może być oparte na podstawie prawnej, której strona nie wskazała lub co do której się nie wypowiedziała tylko wtedy, gdy sąd omówił ją ze stronami. W uzasadnieniu projektu wskazano, iż „często zdarza się, że strona, nie mając pełnego obrazu co do możliwych podstaw prawnych przyszłego rozstrzygnięcia sądu, nie wywiązuje się należycie z ciężaru przytoczenia okoliczności faktycznych i powoływania dowodów, a następnie sąd oddala jej żądanie, biorąc pod uwagę taką jego kwalifikację, która wymagałaby aktywności ukierunkowanej na inne okoliczności niż te, które prezentowała strona. W celu zapobiegania występowaniu takich sytuacji projekt zakłada wprowadzenie instytucji omawiania przez sąd ze stronami możliwych podstaw prawnych żądań stanowiących przedmiot postępowania oraz wyklucza możliwość oparcia orzeczenia na „zaskakującej” dla strony podstawie prawnej”. Przepis ten stanowić miał dodatkowe narzędzie usprawniające komunikację miedzy sądem i stronami. Z niezrozumiałych względów nie znalazł się on jednak w projekcie nowelizacji Kodeksu postępowania cywilnego, który został wniesiony do Sejmu przez Radę Ministrów.

I poza rozprawą

Jednym z najbardziej kontrowersyjnych przepisów wprowadzonych przez nowelę jest art. 207 § 3 i 7 KPC. Zgodnie z tym przepisem w toku sprawy strony będą mogły złożyć pismo przygotowawcze tylko wtedy, gdy sąd tak postanowi, chyba że pismo obejmuje wyłącznie wniosek o przeprowadzenie dowodu. Pismo złożone bez zgody sądu podlegać będzie zwrotowi. W uzasadnieniu projektu nowelizacji w tym zakresie wskazano, iż strony często nadużywają możliwości składania pism procesowych bez zarządzenia przewodniczącego lub postanowienia sądu „co negatywnie wpływa na tok postępowania i wypacza zasadę ustności na rozprawie”. Nie wskazano jednak w jaki sposób składanie pism negatywnie wpływa na tok postępowania ani też dlaczego przedstawienie przez stronę w piśmie wywodów prawnych „wypacza zasadę ustności”.

Myślę, iż rzeczywistym powodem wprowadzenia tej regulacji jest coraz częściej spotykana praktyka składania przez pełnomocników licznych i obszernych pism niezależnie od tego czy wnoszą one cokolwiek nowego do sprawy. Praktyka ta jest niewątpliwie uciążliwa, zarówno dla sądu, jak i dla tej strony, która stara się racjonalnie wykorzystać czas i środki przeznaczone na spór sądowy. Należy jednak mieć nadzieję, że sędziowie w ograniczonym zakresie, jedynie w przypadku rażących nadużyć ze strony pełnomocników, korzystać będą z uprawnienia do nieudzielania zgody na złożenie pisma. W przypadku arbitralnej odmowy istnieje ryzyko naruszenia prawa do sądu. Ponadto, nie leży w niczyim interesie generalne zmuszanie pełnomocników do odpowiadania na argumenty strony przeciwnej wyłącznie na rozprawie. Oczywistym jest, iż wywody prawne, zwłaszcza w skomplikowanych sprawach wyrażone mogą być w sposób bardziej poprawny i precyzyjny na piśmie niż ustnie. Nowe uregulowania można też obejść. Niektórzy radcy prawni i adwokaci zapowiadają już, iż w przypadku bezzasadnego nieudzielania przez sąd zgody na złożenie pisma przygotowawczego będą w trakcie rozprawy dyktować do protokołu rozprawy treść uprzednio przygotowanego pisma. Jeżeli praktyka sądowa poszłaby w tym kierunku byłby to nienajszczęśliwszy efekt nowej regulacji.

Podsumowanie

Pozytywnie należy ocenić wprowadzenie nakazu zadawania pytań stronom. Stosowanie przepisu art. 212 § 1 KPC winno skutkować tym, iż rozprawy będą miały charakter dużo bardziej interaktywny niż dotychczas. Czas pokaże jednak na ile ten cel da się zrealizować w praktyce. Szkoda, iż zrezygnowano z wymogu omawiania podstaw prawnych żądań. Omawianie to pozwoliłoby uniknąć przykrych niespodzianek ze strony sądu. Wprowadzenie rozwiązania, iż strony mogą złożyć pismo przygotowawcze tylko za zgodą sądu może przyczynić się do zracjonalizowania postępowania jeżeli sądy będą ze swoich nowych kompetencji korzystać w sposób rozważny. W przeciwnym wypadku relacje między sądem i pełnomocnikami mogą się tylko pogorszyć.

niedziela, 15 maja 2011

Litigation PR



W "Rzeczpospolitej" z 13 maja ukazał się ciekawy artykuł na temat "litigation PR", czyli zarządzania komunikacją z mediami w trakcie procesów sądowych. Autor artykułu, Robert Socha, twierdzi, iż w Polsce litigation PR praktycznie nie istnieje, a "niektórzy prawnicy próbują intuicyjnie stosować coś w rodzaju litigation PR" i podaje kilka przykładów mniej lub bardziej sprawnego amatorskiego litigation PR w wykonaniu pełnomocników stron.

Zgadzam się, iż w Polsce litigation PR jest w powijakach, choć uważam, że i u nas można znaleźć przykłady profesjonalnie prowadzonego i skutecznego litigation PR. Takim przykładem jest głośna sprawa dotycząca budynku Złota 44 budowanego przez ORCO. W sprawie tej ORCO udaje się konsekwentnie prezentować swoją "narrację" w mediach. Użyte są narzędzia nowoczesnego PR, takie jak blogi. Raz na jakiś czas udaje się wykreować "newsa", który choć zupełnie trywialny lub oparty na wątpliwych przesłankach merytorycznych wzbudza bezkrytyczną reakcję mediów. Przykładem pierwszego rodzaju wiadomości była informacja, iż Daniel Libeskind, projektant wieżowca, napisał list otwarty do Hanny Gronkiewicz-Waltz z prośbą o interwencję w Naczelnym Sądzie Administracyjnym. Przykładem drugiego rodzaju wiadomości była informacja o zapowiedzi pozwania Skarbu Państwa o 600 mln zł odszkodowania z tytułu zatrzymania budowy, czy też informacja, iż ORCO złożyło zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa przez mieszkańców sąsiedniego budynku.

Litigation PR miał zastosowanie w szeroko omawianej w ostatnim tygodniu sprawie prezesa i założyciela nowojorskiego funduszu hedgingowego Galleon oskarżonego o wykorzystywanie informacji poufnych (insider trading). Raj Rajaratnam zatrudnił agencję PR, która prowadzi stronę. Na stronie tej znaleźć można dokumenty prawne (pisma procesowe, protokoły, opinie etc), analizy ekonomiczne i polityczne, zarówno pisemne, jak też w formie filmów, zdjęcia, kalendarz zdarzeń, link do Twittera, etc. 11 maja Raj Rajaratnam został uznany za winnego przez ławę przysięgłych. Jego PR-owcy utrzymują jednak, że sprawy idą w dobrym kierunku. Na prowadzonej przez nich stronie można znaleźć następujące oświadczenie: "This is only round one. We are going to take an appeal of this conviction. We started out with 37 stocks and we are down to 14. The score is 23-14 in favor of the defense. We will see you in the second circuit."