czwartek, 9 stycznia 2014

Po co nam doktryna postępowania cywilnego?


Kilka banałów na początek


Postępowanie cywilne w Polsce jest w poważnym kryzysie. Sprawy, nawet proste, wloką się latami. Sędziowie nie zarządzają sprawami. Poziom orzeczeń pozostawia wiele do życzenia. Reguły rządzące postępowaniem są skomplikowane, a ich interpretacja dokonywana jest najczęściej w duchu formalizmu. Pod tymi twierdzeniami podpisałaby się zapewne większość praktyków.

W tej sytuacji potrzebny jest poważny wysiłek intelektualny, by działanie sądów usprawnić. Należy pochylić się nad procedurą cywilną. Trzeba po pierwsze zidentyfikować słabe punkty obecnej procedury. Po drugie, trzeba przedstawić propozycje nowych rozwiązań. W tym zakresie pomocne mogą być doświadczenia innych państw. Jeżeli np. w Singapurze, lub w Holandii sprawy cywilne rozwiązywane są sprawniej niż w Polsce to warto przyjrzeć się obowiązującym tam procedurom i zastanowić się, czy któreś z tamtejszych rozwiązań można zastosować w Polsce. Prawo jest dziedziną rozwiązań praktycznych. Tak jak w nauce i technice w dziedzinie prawa powinniśmy korzystać z najlepszych światowych rozwiązań.

Gdzie leży problem

Krytyczna analiza przepisów i proponowanie nowych rozwiązań to zadanie doktryny. Mamy w Polsce kilkanaście wydziałów prawa, na każdym z nich kilku naukowców specjalizujących się w postępowaniu cywilnym. Mam też kilkanaście czasopism prawniczych, wydawane są liczne artykuły, monografie, glosy. Jak wygląda stan debaty polskich naukowców-procesualistów na temat zmian w procedurze cywilnej? W jakim zakresie polska nauka korzysta z zagranicznych doświadczeń?

Postanowiłem przyjrzeć się polskiej doktrynie postępowania cywilnego. Badanie wykonałem na próbie artykułów 116 opublikowanych w głównych polskich czasopismach prawniczych w roku 2013. Nie uwzględniłem glos i monografii. Lista artykułów, na których oparta jest analiza znajduje się tutaj. Z analizy tych artykułów wynikają następujące wnioski.

Dobre, bo znane i polskie

Po pierwsze, 96,55% z nich poświęcona jest analizie obecnych rozwiązań, a tylko pozostałe 3,45% dotyczy nowych rozwiązań (do tych 3,45% nie wliczyłem zamieszczonych na końcu kilku artykułów standardowych krótkich uwag de lege ferenda). Oczywiście analiza obowiązującego stanu prawnego jest ważna. Praktycy i sędziowie potrzebują pogłębionej refleksji nad przepisami, potrzebują wskazania sprzeczności w przepisach, potrzebują rozwiania wątpliwości interpretacyjnych etc. Jednakże doktryna nie może ograniczać się do analizy obecnych, kulawych uregulowań. Z analizy piśmiennictwa wynika, że praktycznie nie ma debaty na temat możliwych nowych rozwiązań. Nie ma żadnych nowych pomysłów na prawniczym „rynku idei”, a przynajmniej nie ma ich tam gdzie można by się ich spodziewać, to jest w czasopismach prawniczych.

Po drugie, zaledwie 25,86% artykułów zawiera odniesienia do literatury zagranicznej (w tym wliczone są artykuły poświęcone unijnym rozporządzeniom dotyczącym postępowania cywilnego). Oczywiście, wiele kwestii dotyczących postępowanie cywilnego to kwestie o charakterze technicznym, w rozwiązywaniu których sięganie do obcej literatury nie ma sensu. Jednakże fakt, że zaledwie ¼ publikacji odwołuje się do zagranicznej doktryny świadczy o mocno ograniczonym przepływie myśli prawniczej między Polską i resztą świata. Ani zagraniczna doktryna, ani praktyka nie mają większego wpływu na dyskusję na krajowym podwórku. Oczywiście zamiast dyskutować na przykład o tym, czy wzorem innych państw wprowadzić w Polsce pisemne zeznania świadków łatwiej dyskutować, który przepis polskiej ustawy jest przepisem szczególnym, a który ogólnym. Warto też zauważyć, że z 25,86% artykułów w których autorzy wyszli poza polską doktrynę, aż 76,66% zawiera odniesienia do literatury niemieckojęzycznej, a tylko 60% do literatury w języku angielskim. Da się to wyjaśnić tradycją, historycznym wpływem niemieckiej nauki prawa na polską. W drugim dziesięcioleciu XXI wieku jednak to nie Niemcy nadają ton światowej myśli prawniczej, lecz Anglosasi i do ich doświadczeń warto w pierwszym rzędzie sięgać.

Nowy Kodeks postępowania cywilnego?

Mówi się coraz częściej o potrzebie przygotowania nowego Kodeksu postępowania cywilnego. Uważam, że to dobry pomysł, pod warunkiem, że uchwalenie nowego kodeksu poprzedzone będzie rzetelną debatą o źródłach obecnych kłopotów i nowych sposobach ich rozwiązania. Dopóki jednak ci, którzy mają debatować, interesują się głównie opisem obowiązujących w Polsce przepisów i nie mają zbyt wielu nowych pomysłów, lepiej zostać przy obecnym kodeksie.

5 komentarzy:

  1. Bardzo ciekawa analiza ale niestety jednej rzeczy mi w niej brakuje. Ciekaw jestem bowiem, czy pod tym względem polska nauka jest wyjątkowa, czy też jest częścią szerszego zjawiska obecnego również w innych krajach prawa kontynentalnego. Aby wyrobić sobie zdanie należałoby więc przeprowadzić podobną analizę również w odniesieniu do nauki prawa w innych krajach.

    Zainspirowany Twoją analizą postanowiłem zrobić podobną w mojej działce na podstawie publikowanych artykułów w European Transport Law, Transportrecht i Recht der Transportwirtschaft. I również w tych czasopismach zdecydowaną większość stanowią publikacje dotyczące stanu już istniejącego, a nie propozycji zmian. Lepiej jest jeśli chodzi o odwoływanie się do literatury zagranicznej, ale to akurat może wynikać ze specyfiki tej dziedziny prawa, w której znaczną rolę odgrywają konwencje międzynarodowe, które są komentowane w różnych krajach.

    Stąd moje pytanie - jak to wygląda w czasopismach zagranicznych do których masz dostęp?

    OdpowiedzUsuń
  2. Jako jeden z owych 25%:

    Odniesienia do rozwiązań germańskich są o tyle uzasadnione, że mówiąc brzydko część naszego ustawodawstwa w czasach przedwojennych i późniejszych została utworzona starą i sprawdzoną (jak widać) metodą ctrl+c ctrl+v (proszę porównać chociażby brzmienie przepisów o interwencji w niemieckiej ZPO z naszymi przepisami). Niemcy jednak – co najmniej w niektórych aspektach – wykładają ZPO w sposób bardziej „user friendly”.

    „z 25,86% artykułów w których autorzy wyszli poza polską doktrynę, aż 76,66% zawiera odniesienia do literatury niemieckojęzycznej, a tylko 60% do literatury w języku angielskim.”

    Różnica wynosząca 16 % na korzyść literatury niemieckojęzycznej jest w mojej ocenie niewielka. To raczej odsetek publikacji, w których sięgnięto do rozwiązań angielskojęzycznych ocenić należy jako nader wysoki - jeżeli operujemy na gruncie krajowych rozwiązań postępowania cywilnego sięganie po rozwiązania anglosaskie w zakresie rozwiązań niesystemowych, tj. nie nakierowanych na zasadniczą zmianę krajowej regulacji może być po prostu niecelowe.

    "W drugim dziesięcioleciu XXI wieku jednak to nie Niemcy nadają ton światowej myśli prawniczej, lecz Anglosasi i do ich doświadczeń warto w pierwszym rzędzie sięgać."

    Z mojej perspektywy „jakiś” sens posiada sięgania do literatury arbitrażowej (dot. NYC, UNCITRAL), przy czym dużo materiałów jest raczej „angielskie” niż angielskie (vide duża część publikacji z Kluwer Arbitration, które są sporządzane przez autorów, dla których angielski jest „drugim” językiem).
    Bardzo ograniczony sens posiada wg mnie sięganie do anglosaskiej literatury czy też orzecznictwa na gruncie szeroko pojmowanego europejskiego prawa procesowego. Niestety w tej dziedzinie Niemcy królują (nie oceniam stanu literatury francuskojęzycznej), zaś rozwiązania postulowane przez prawników z wysp powiedzmy tylko, że niekoniecznie znajdują ostatecznie oparcie w orzecznictwie ETS. Dodatkowo, jako że w miarę regularnie czytam literaturę zarówno angielsko- jak i niemieckojęzyczną, która poświęcona jest kilku zagadnieniom niestety muszę stwierdzić, że czasem poziom artykułów na wyspach jest dość „miałki” (nie, żeby w Niemczech absolutnie wszystkie publikacje stały na najwyższym poziomie), albo też, że niektóre problemy, które stały się tematem co najmniej kilku monografii w Niemczech w literaturze anglosaskiej poruszane są w stopniu znikomym albo wręcz w ogóle.

    @Paweł Judek – w mojej ocenie zasadą jest jednak cytowanie „własnego podwórka” i dotyczy to zarówno Niemiec (co najmniej w dziedzinie ZPO, ale też często regulacji unijnych), jak i UK, wyjątkiem jest może np. Austria, gdzie częste są odwołania do orzecznictwa i literatury niemieckiej.


    I taka ogólna uwaga na koniec rozwiązania anglosaskie mogą być pomocne na etapie rozwiązań de lege ferenda, jednak de lege lata część z nich wydaje się być średnio możliwa do zastosowania. W mojej ocenie, o ile nie mówimy właśnie o zasadniczych zmianach (np. nowa kodyfikacja) większy sens ma nie konstruowanie oderwanych rozwiązań DLF „pod widzimisię autora”, tylko wytworzenie operatywnej, posiadającej ręce i nogi koncepcji możliwej do zastosowania w praktyce.

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo dziękuję za komentarze.

    @PJ

    Nie badałem doktryny w innych krajach pod kątem odwołań do teorii i praktyki obcej. Mam jednak wrażenie, że w Polsce sytuacja wygląda lepiej w innych dziedzinach prawa, na przykład w prawie spółek.

    @PS

    Uważam, że powinniśmy sięgać po rozwiązania, które działają w praktyce niezależnie od tego, czy pochodzą z Niemiec, Stanów Zjednoczonych, Australii, Szwecji, czy Słowacji. Kwestia czy powinniśmy czytać więcej Niemców, czy Amerykanów i Anglików jest drugorzędna. Zapewne Niemcy mają najbardziej wyrafinowaną doktrynę postępowania cywilnego, ale czytanie na kolanach publikacji niemieckich profesorów niewiele nam pomogło.

    OdpowiedzUsuń
  4. Z tym, że nauka niemiecka straciła na znaczeniu można się zgodzić jedynie w kontekście tego, że niemieckojęzyczni komentatorzy zaczynają publikować po angielsku. Raczej nie z uwagi na brak nowych przemyśleń, ale z uwagi na trudności językowe niektórych. Wystarczy sięgnąć do bujnego orzecznictwa z dziedziny, która szczególnie mnie interesuje, prawa nowych technologii, intelektualnej, by móc pokusić się o hipotezę, że jeśli jeszcze jakieś zagadnienie nie zostało gdzie indziej rozstrzygnięte, z pewnością przeczytamy o tym w doniesieniach sadowych zza Odry. Nie oznacza to, że autor nie ma racji o dość płytkiej analizie niektórych polskich autorów polskojęzycznych.

    OdpowiedzUsuń
  5. O doktrynie postępowania cywilnego ciekawie pisze dr Bartosz Karolczyk: http://korporacyjnie.pl/polska-tradycja-procesowa-w-pigulce/

    OdpowiedzUsuń