poniedziałek, 27 czerwca 2011

Czy polskie sądy są probiznesowe?


Profesorowie prawa Lee Epstein, William Landes oraz sędzia Richard Posner przygotowali raport „Is the Roberts Court Pro-Business?”

Konkluzją tego raportu jest, iż Sąd Najwyższy Stanów Zjednoczonych w czasie, gdy jego prezesem jest John Roberts (od 2005 r.) wydał najwyższy odsetek orzeczeń korzystnych dla biznesu (61 %).

Ciekawe jak wyglądałyby wyniki takiej analizy gdyby zbadać orzeczenia polskiego Sądu Najwyższego i Trybunału Konstytucyjnego. Zgodnie z moją wiedzą nikt takiego badania dotychczas nie przeprowadził.

W dyskusjach prawników w Polsce z trudem można znaleźć ślady debaty ideologicznej pomiędzy gospodarczymi liberałami, obrońcami biznesu i protagonistami interesów innych grup (np. konsumentów, pracowników). Chociaż organizacje pracodawców regularnie prezentują stanowisko biznesu w debacie publicznej i włączają się w prace legislacyjne (czasami, jak w przypadku ustawy o pozwach zbiorowych, skutecznie wpływają na ostateczny kształt uregulowań prawnych), to trudno jednak uznać, iż istnieje w polskiej myśli prawniczej nurt konsekwentnie broniący probiznesowych rozwiązań prawnych i probiznesowej wykładni prawa.

Co więcej, jeżeli jakiś nurt istnieje wśród sędziów i profesorów prawa to raczej byłby to nurt uznany w USA za antybiznesowy. Za antybiznesowe uznaje się bowiem prawo mające na celu ochronę konsumentów, ochronę praw pracowniczych, czy ułatwiające dochodzenie roszczeń (np. regulacje dotyczące pozwów zbiorowych). W orzecznictwie znane są liczne przykłady prokonsumenckiej wykładni prawa (np. stworzona przez SN koncepcja „umowy deweloperskiej”), czy też wykładni propracowniczej (większość orzecznictwa można chyba wpisać w ten nurt). Sędziowie SN i czołowi naukowcy byli zaangażowani w prace nad ustawą o pozwach zbiorowych.

Trudno odgadnąć jaki procent orzeczeń SN i TK mógłby być uznany za antybiznesowy, a jaki za probiznesowy (choć zgaduję, że wynik odbiegałby na niekorzyść biznesu od wyniku amerykańskiego Sądu Najwyższego). Zakładam też, iż za antybiznesowymi orzeczeniami stoją nierzadko motywy ideologiczne (choć wyrażone od strony pozytywnej - nie chodzi przecież o atak na biznes, lecz ochronę konsumentów lub pracowników – wyjaśnią prawnicy) i ubrane w szatę prawniczą, nie zaś ideologiczną (gdyż prawnicy z trudem przyznają, iż ich rozumowanie nie opiera się wyłącznie na brzmieniu ustawy). Z kolei orzeczenia przychylne dla biznesu dużo rzadziej oparte są na refleksji nad pozytywną rolą przedsiębiorców w społeczeństwie.

4 komentarze:

  1. Myślę, że formułowanie ogólnych wniosków co do tego czy sąd są pro czy antybiznesowe nie ma sensu.

    Problem postawiłbym inaczej - czy sędziowe rozumieją specyfikę działalności gospodarczej w stopniu umożliwiającym trafne oceny w konkretnych sprawach z udziałem przedsiębiorców...

    OdpowiedzUsuń
  2. To drugie zagadnienie jest bardzo ważne. Nie znaczy to jednak, ze pierwsze jest bez sensu. Dobrze jest rozumieć jakie mniej lub bardziej ukryte założenia filozoficzne/polityczne stoją często za pozornie legalistycznymi decyzjami sądów. Nie jest przypadkiem, iż w USA najbardziej konserwatywny od lat skład Sądu Najwyższego wydaje w większości probiznesowe orzeczenia. W Polsce sędziowie nie zajmują w tak zdecydowany sposób stanowisk w sporach światopoglądowych, co nie znaczy, iż żadnych poglądów poza prawnymi nie mają i że ich poglądy pozostają bez wpływu na wydawane orzeczenia.

    OdpowiedzUsuń
  3. Zgadzam się z Michałem. To dwie różne sprawy. Rozumienie sposobu prowadzenia biznesu to nie to samo co uznawanie przedsiębiorców za istotną grupę społeczną, która również wymaga ochrony. Obawiam się jednak, że w polskim wymiarze sprawiedliwości kiepsko jest zarówno z jednym jak i drugim. Orzeczenia probiznesowe są rzadkością - za dużo większą wartość uważa się stabilność budżetu, a orzeczenia sądów administracyjnych zwykle stosują wykładnię ustaw korzystną dla organów administracji. Pokutuje pogląd, że skoro przedsiębiorcy i tak sporo zarabiają, to dlaczego jeszcze sąd miałby im pomagać.

    OdpowiedzUsuń
  4. Przedsiębiorcy rzeczywiście uważani są za dojne krowy - zarówno przez tych co prawo tworzą, jak też tych, którzy je stosują.

    Pjaj poruszył też ważny wątek wykładni probudżetowej. Ona obraca się nie tylko przeciwko przedsiębiorcom, ale potencjalnie przeciwko wszystkim, którzy znajdą się w sporze ze Skarbem Państwa.

    OdpowiedzUsuń