czwartek, 15 kwietnia 2010

Arbitraż: kawa, herbata, ciasteczka i miły nastrój?


W najnowszym numerze miesięcznika „Kancelaria” ukazał się wywiad z dr Beatą Gessel-Kalinowską vel Kalisz pt. „Polscy prawnicy nie doceniają arbitrażu”. W wywiadzie tym pani mecenas wylicza zalety arbitrażu mające stanowić o jego przewadze nad sądownictwem państwowym, w tym między innymi szybkość postępowania, kompetencje arbitrów, regulacje dotyczące kosztów postępowania. Wskazuje ona również na koncyliacyjny charakter arbitrażu, który „jest taką formą pośrednią między mediacją i sądem państwowym”. Dr Gessel-Kalinowska vel Kalisz wskazuje, iż sama nazwa arbitrażu, „sądownictwo polubowne”, świadczy o jego polubownym charakterze. Dodaje, iż w arbitrażu „uczestnicy sporu nie zasiadają po przeciwnych stronach sali, tylko zwykle przy jednym stole. Podawana jest kawa, herbata, nastrój jest konferencyjny.”

Przeanalizujmy to ostatnie twierdzenie. Jest to jeden z często powtarzanych mitów dotyczących arbitrażu. Arbitraż jest bowiem formą rozwiązania sporów równie wrogą i konfrontacyjną jak proces sądowy. Rzeczywiście, atmosfera rozpraw w arbitrażu może być pozornie bardziej przyjazna ze względu na mniejszy formalizm prowadzenia spraw oraz większy nacisk arbitrów na przestrzeganie zasad grzeczności, ale w sensie biznesowym i intelektualnym sprawa w arbitrażu jest taką samą grą (czasami właściwsze wydaje się słowo „wojną”) jak proces sądowy. Nie ma zresztą żadnych przyczyn, dla których arbitraż miałby być istotnie sądownictwem polubownym w pełnym tego słowa znaczeniu. Spór w arbitrażu dotyczy często najbardziej kluczowych spraw stron, od których może zależeć ich dalsze istnienie. W znakomitej większości przypadków strony nie dlatego idą do arbitrażu, że po powstaniu sporu uzgodniły, ze jest to bardziej przyjazna metoda rozwiązania sporu, lecz dlatego, iż dużo wcześniej, na etapie, gdy uzgodniły umowę, zgodziły się na taki sposób rozstrzygnięcia sporów. Dodajmy, iż w sytuacji (patologicznej, acz spotykanej w praktyce), gdy arbiter powołany przez jedną ze stron nie ukrywa, iż jest bardziej obrońcą jej interesów niż niezależnym sędzią, poziom zaufania między stronami i arbitrami spada dużo poniżej tego, jakiego zazwyczaj można spodziewać się w sądzie państwowym. Nie chcę przez to powiedzieć, że każdy arbitraż jest wojną. Rzeczywiście, strony w toku arbitrażu niejednokrotnie w dobrej wierze prowadzą dialog i zawierają ugody. To samo dotyczy jednak sporów w sądach państwowych.

Odnosząc się do pozostałych zalet arbitrażu wymienionych w tym wywiadzie przyznać należy, iż istotnie arbitraż bywa czasami szybszym, bardziej sprawnym, tańszym i milszym formy rozwiązania sporu niż sąd państwowy. Twierdzenie jednak, że jest to regułą, jest nieuprawnione. Wśród prawników pochwała arbitrażu należy obecnie do kanonów poprawności i nieliczne są głosy wskazujące, że bezkrytyczne podejście do tej instytucji nie jest uzasadnione i w ostatecznym rozrachunku jest dla niej szkodliwe.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz