Choć znaczna część naszego prawa jest przepisana
z niemieckich kodeksów, a polska doktryna z podziwem cytuje niemieckich
profesorów to mało kto słyszał w Polsce o Relationstechnik, metodzie,
którą od kilkuset lat posługują się niemieccy sędziowie. Niedawno w
belgijskim czasopiśmie poświęconym arbitrażowi, b-Arbitra ukazał się
artykuł na ten temat pt. „Focusing a Disputeon the Dispositive Legal and Factual Issues, or How German Arbitrators Think”.
Autorem tego artykułu jest Jan Schaefer, partner we frankfurckim biurze
kancelarii King & Spalding.
Metoda niemieckiego sędziego (i arbitra) opiera
się na trzech krokach. Po pierwsze, sędzia analizuje pozew pod kątem tego, czy
powód zawarł w nim wszystkie twierdzenia konieczne by wydać wyrok zgodnie z
żądaniem pozwu. Zakłada on na tym etapie, że twierdzenia powoda są prawdziwe.
Po drugie, w ten sam sposób bada twierdzenia pozwanego. Po trzecie, sędzia
identyfikuje sporne zagadnienia faktyczne, które będą wymagały przeprowadzenia
postępowania dowodowego. Postępowanie dowodowe dotyczy tylko twierdzeń
faktycznych jednej strony, które druga strona zakwestionowała.
Postępowanie przed niemieckim sądem w oparciu o Relationstechnik
można podzielić na pięć etapów. Pierwszy: strony składają pozew i odpowiedź na
pozew. Drugi: pierwsza, krótka rozprawa, na której sędzia omawia zagadnienia
prawne ze stronami. Sędzia wyjaśnia stronom, jaka jest jego wstępna ocena
sprawy i dyskutuje o tym, jakie okoliczności i za pomocą jakich dowodów mają być
udowodnione. Strony znając poglądy sędziego mogą dostosować swoją argumentację
do tych wymogów. Nie ma potrzeby zgadywania co sędzia myśli, a co za tym idzie
nie ma potrzeby tworzenia piętrowej argumentacji w oparciu o różne stanowiska,
jakie sąd mógłby zająć. Jeżeli sędzia zmieni swój pierwotny pogląd na sprawę
musi strony o tym powiadomić, by uniknąć niespodzianek. Trzecia: sędzia na
kartce formatu A4 z lewej strony wypisuje istotne twierdzenia powoda dotyczące
faktów. Z prawej strony zaznacza, które z twierdzeń powoda jest kwestionowane i
jaka jest wersja faktów pozwanego. Sędzia zaznacza przy tym, jakie dowody każda
ze stron oferuje. Czwarty: sędzia sporządza postanowienie dowodowe, w którym
wskazuje, jakie kwestie są sporne i jakie dowody będą przeprowadzone by
wyjaśnić te kwestie. Piąty: sędzia przeprowadza postępowanie dowodowe.
Bardzo ciekawy wpis. Również nie rozumiem dlaczego podobne rozwiązania nie są stosowane w polskim procesie cywilnym.
OdpowiedzUsuńWydaje się, że art. 207 i 212 k.p.c. pozwalają na odpowiednie rozplanowanie procesu już na początku.
Niestety cały czas receptą na przyspieszenie procesu jest nieustanne nowelizowanie k.p.c., co dla nieprawników przybiera czasem wręcz komiczny obraz - vide aktualnie procedowane w parlamencie wydłużenie skróconego niedawno protokołu.
Zmorą polskiego procesu cywilnego jest dopuszczanie wszelkich dowodów, nawet gdy nie dotyczą okoliczności istotnych dla rozpoznania sprawy. Dotyczy to zwłaszcza świadków - niestety w społeczeństwie pokutuje pogląd, że wygra ten kto przyprowadzi ich więcej. Kończy się na jałowym przesłuchiwaniu osób, które opowiadają o tym, że strona opowiedziała im o swoim problemie.