wtorek, 7 maja 2013

Robert Bork o życiu prawnika




W grudniu zeszłego roku zmarł sędzia Robert Bork. Był on uznawany jest za jednego z najwybitniejszych, a jednocześnie najbardziej kontrowersyjnych amerykańskich prawników naszych czasów. W 1987 roku  został nominowany przez Ronalda Regana na stanowisko sędziego Sądu Najwyższego Stanów Zjednoczonych. Senat nie zatwierdził jednak tej nominacji z uwagi na konserwatywne poglądy polityczne sędziego Borka.

Tutaj można zobaczyć nagranie z przesłuchania w Senacie:


Do przesłuchania tego często wraca się w ramach dyskusji o upolitycznieniu amerykańskiego Sądu Najwyższego. Co ciekawe, nawet zdaniem jego intelektualnych oponentów Robert Bork był najbardziej kompetentnym kandydatem do objęcia tego stanowiska (zob. artykuł Richarda Posnera).

Niedawno ukazała się książka sędziego Borka ”Saving Justice: Watergate, the Saturday Night Massacre, and Other Adventures of a Solicitor General” opisująca czas, w którym służył on jako Solicitor General w administracji Richarda Nixona.

 

Jest to bardzo interesująca lektura. Można zobaczyć jak wyglądała praca w administracji Nixona w trakcie afery Watergate,  przed jakimi dylematami stawał Bork i jak jak sobie z nimi radził. Choć styl autora jest suchy i rzeczowy jest w książce kilka anegdot. Oto jak Bork opisał swoje pierwsze spotkanie z prezydentem Nixonem:

When  I first met Richard Nixon, I could see in his expression the conviction that someone had blundered badly. Nixon was notorious for his dislike of Ivy League professors, although he staffed his administration with a number of them. Aside from that, I was wearing a beard, and a reddish one at that. He almost visibly recoiled at being confronted with this apparition resembling an antiwar protester.

W ostatnim rozdziale autor dzieli się z czytelnikami przemyśleniami na temat tego dlaczego warto być prawnikiem, jakie wiążą się z tym przyjemności i obowiązki. Przytacza między innymi słynną odpowiedź, jaką udzielił jednemu z senatorów na pytanie dlaczego chce zostać sędzia Sądu Najwyższego:

Senator, I guess the answer to that is that I have spent my life in the intellectual pursuits in the law. And since I’ve been a judge, I particularly like the courtroom. I like the courtroom as an advocate and I like the courtroom as a judge. And I enjoy the give-and-take and the intellectual effort involved. It is just a life and that’s of course the Court that has the most interesting cases and issues and I think it would be an intellectual feast just to be there and to read the briefs and discuss things with counsel and discuss things with my colleagues.

Chyba najtrafniej sens bycia prawnikiem oddaje ten fragment książki:

A life in the law requires a sense of both inquiry and duty. Without inquiry, duty slips into idolatry; without duty, inquiry descends into navel-gazing. What joys, then, has a life in the law provided? What has it taught? In moments of despair, I used to advise young people, most of whom seem headed for law school these days, not to go into the law. One former student reminded me that I advised his class to take up dermatology, another that cosmology would be preferable. I didn’t really mean that, of course, and have since ceased saying as much. A life in the law can provide money – for some people, lots of money. More important, it provides excitement, humor, intellectual vigor, camaraderie with interesting people, and the satisfaction that comes from hard work done well.

Ci prawnicy, którzy są nieszczęśliwi, sami są sobie winni.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz