Jednym z najgoręcej omawianych orzeczeń sądowych w ostatnich dniach był wyrok Sądu Apelacyjnego w Warszawie w sprawie z powództwa spółki Agora S.A. przeciwko Jarosławowi Markowi Rymkiewiczowi. Agora domagała się przeprosin za wypowiedzi Rymkiewicza w wywiadzie dla Gazety Polskiej, w którym określił on redaktorów Gazety Wyborczej jako „duchowych spadkobierców Komunistycznej Partii Polski” oraz stwierdził, iż redaktorzy ci „pragną, żeby Polacy przestali być Polakami”. Sąd Apelacyjny oddalił apelację Rymkiewicza od niekorzystnego dla niego wyroku sądu I instancji. Ustne motywy uzasadnienia wyroku można znaleźć na YouTube.
Większość komentarzy skupiała się na kwestii granic debaty publicznej jaką zakreślił sąd w uzasadnieniu wyroku. Ja chciałbym skupić się na inny aspekcie, który z oczywistych względów nie był przedmiotem wypowiedzi publicystów, ale który jest istotny dla prawników procesowych. Chodzi mianowicie o kwestię dowodów (między minutą 16:00 i 22:40 powyżej załączonego filmu).
Trudno nie zauważyć, iż pozwany od początku znalazł się w trudnej sytuacji procesowej. Sądy uznały, iż nie udowodnił on prawdziwości swoich twierdzeń, ale jednocześnie oddaliły wszystkie jego wnioski dowodowe. W istocie, rzadko zdoła udowodnić coś w sądzie ten, kto nie może przeprowadzić żadnego dowodu.
Analizując poszczególne wnioski dowodowe Sąd Apelacyjny przyjął, iż artykuły prasowe (które załączył do odpowiedzi na pozew pełnomocnik pozwanego) nie mogą być dowodem w sprawie, gdyż „nie noszą one cech dokumentów w rozumieniu art. 244 albo 245 KPC”. Zdaniem sądu „aby mogły one być dowodem w sprawie musiałyby być opatrzone określonymi cechami, które pozwalałyby uznać te załączniki do odpowiedzi na pozew jako dowody w sprawie”. Trudno zgodzić się z tym stanowiskiem sądu. Oczywistym jest, iż wszystko, co może mieć znaczenie dowodowe stanowi materiał dowodowy. Okoliczność, iż egzemplarz artykułu prasowego nie jest dokumentem urzędowym (bo nie został sporządzony przez powołany do tego organ władzy publicznej), ani dokumentem prywatnym (bo nie ma pod nim ręcznego podpisu), nie oznacza wcale, że artykuł ten nie może być dowodem. Wydruki e-maili też nie są podpisane, a w praktyce powszechnie akceptuje się je jako dowody. Być może pisemne uzasadnienie wyroku rozwieje wątpliwości, czy strona powołująca się na artykuł prasowy powinna przed złożeniem go do akt sprawy zwrócić się do autora tego artykułu z prośbą o podpis. Szkoda też, iż sąd nie wyjaśnił jaki inny dowód byłby właściwy dla ustalenia faktu, czy redaktorzy danej gazety artykułowali jakieś twierdzenia. I jeszcze jedno – czy niemożliwość uznania artykułów prasowych za dowody w sprawie dotyczy tylko artykułów złożonych przez pozwanego? Można chyba założyć, iż wywiad, którego udzielił Rymkiewicz Gazecie Polskiej był dla sądu kluczowym dowodem w sprawie.
Dalej sąd uznał, iż dowodem w sprawie nie może być żadna publikacja w gazecie wydawanej przez powoda, która miała miejsce po wypowiedzi pozwanego. Uważam, iż tak postawiona teza jest zbyt rygorystyczna. Zgoda, pozwany powinien swoją wypowiedź opierać na znanych mu w chwili wypowiedzi faktach, ale nie widzę żadnych przeszkód, by na potwierdzenie tezy o linii programowej gazety przywołać dodatkowo jej późniejsze publikacje.
Sąd oddalił też wszystkie wnioski o przesłuchanie świadków wskazując, iż dowody te miały służyć do uzyskania opinii o linii programowej gazety. Świadkowie mają zeznawać na okoliczność określonych faktów, a nie opinii. Zdaniem sądu w sprawach wymagających wiadomości specjalnych konieczne jest przeprowadzenia dowodu z opinii biegłego. Z takimi abstrakcyjnie ujętymi twierdzeniami Sądu Apelacyjnego nie sposób nie zgodzić się. Skoro jednak nie może być dowodem artykuł prasowy, to może przynajmniej powinno się dopuścić dowody ze świadków, którzy mogliby powiedzieć co w gazecie przeczytali? Zastanawia mnie też jakie trzeba mieć wiadomości specjalne, by móc autorytatywnie wypowiedzieć się czy ktoś jest „duchowym spadkobiercą” jakiegoś ruchu politycznego, lub też by orzec, iż ktoś stawia tożsamość ponad-narodową lub poza-narodową nad tożsamość narodową.
Rzeczywiście sąd trochę przesadził. A zapewne wystarczyło powołać się na art. 162 k.p.c. i byłoby po problemie (nie znam akt sprawy, ale zauważyłem, że zgłaszanie zastrzeżeń do protokołu w przypadku oddalenia wniosków dowodowych wcale nie jest powszechne, więc może i w tym wypadku komuś się zapomniało).
OdpowiedzUsuńJa też nie wiem, czy pełnomocnik zgłosił zastrzeżenia do protokołu. SA nie zwrócił na to uwagi, więc kwestia jest bez znaczenia. Ważniejsze jest, czy ten wyrok jest poprawny z punktu widzienia przepisów procesowych i przepisów prawa materialnego. Ciekawe, że wyroki takie zajmują publicystów, ale prawnicy rzadko wykorzystują swoją wiedzę, by kompetetnie je skomentować. Stawiam, że nie będzie glosy do tego wyroku w żadnym poważnym periodyku.
OdpowiedzUsuńJest tyle niepoważnych wyroków do zglosowania, że na nie wszystkie starcza czasu :) Osobiście przymierzam się do orzeczenia, które wprawiło mnie ostatnio w niemałe zdziwienie. W sprawie roszczenia wobec zakładu ubezpieczeń z tytułu ubezpieczenia OC przewoźnika, zakład bronił się twierdząc, że przewoźnik nie ponosił odpowiedzialności za dane zdarzenie (chodziło o kradzież rozbójniczą) więc zakład ubezpieczeń również nie odpowiada. Sąd Najwyższy orzekł, że przewoźnik rzeczywiście nie odpowiada, ale to nie znaczy, że nie odpowiada zakład ubezpieczeń, skoro w polisie OC było napisane, że zakład pokrywa również odpowiedzialność cywilną w przypadku kradzieży...
OdpowiedzUsuńNie twierdzę, że powinno się pisać glosy do wszystkich wyroków sądów apelacyjnych lub nawet SN. Dobrze byłoby jednak, żeby prawnicy wypowiadali się o orzeczeniach które spełniają co najmniej jeden z następujących warunków: (1) mają istotny wpływ zakres wolności słowa, (2) są przedmiotem publicznej debaty, (3) rażąco naruszają prawo. Wyrok SA akurat spełnia wszystkie te przesłanki.
OdpowiedzUsuńCo do rażącego naruszenia prawa bez znajomości dokładnego uzasadnienia się nie wypowiadam, ale rzeczywiście tezy są dyskusyjne, choć niektóre akurat nie budzą mojego zdziwienia np. co do konieczności powołania biegłego. Nie wiem natomiast skąd przekonanie, że dokument nie podpisany przez nikogo nie może być dowodem. O art. 308 k.p.c. już nikt nie pamięta?
OdpowiedzUsuńUważam, że oddalenie wszystkich wniosków dowodowych pozwanego w tej sprawie było rażącym naruszeniem prawa. Art. 308 - bingo!
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawe orzeczenie popełnił Sąd Apelacyjny. Szczególnie zaciekawiła mnie argumentacja dotycząca niedopuszczenia artykułów jako dowodów. Ciekawe, czy sąd zaakceptowałby wniosek o zobowiązanie gazety do złożenia do akt sprawy tychże artykułów z podpisami autorów.
OdpowiedzUsuńTeż uważam, że oddalenie wszystkich wniosków dowodowych (biorąc pod uwagę owe uzasadnienie) to rażące naruszenie prawa. Ciekawe, że np. sędziowie orzekający w sprawach rodzinnych dla dobra dziecka są w stanie dopuścić niemal każdy dowód - jak choćby wydruki maili, które są przecież bez podpisu i są łatwe do podrobienia - edycja treści czy włamanie do skrzynki pocztowej.
Tych artykułów z podpisami autora w ogóle pewnie nie ma, bo przecież w żadnej gazecie nie pisze się już chyba artykułów na papierze. Z kolei nie wierzę, by ktokolwiek opatrywał je bezpiecznymi podpisami elektronicznymi kwalifikowanymi ważnym certyfikatem.
OdpowiedzUsuńA jakie zdarzenie miało byc wykazane poprzez powołane artykuły z gazety? Czy te artykuły miały stanowić dowód na okoliczność, że zaszły zdarzenia w nich opisane? Czy na okoliczność, że doszło do wydrukowania akurat takich artykułów? Jeśli to pierwsze, to trudno się dziwić, że sąd oddalił ten wniosek.
OdpowiedzUsuńJak rozumiem artykuły te miały być dowodem na to co GW twierdziła, jaka była jej linia programowa, nie zaś na prawdziwość, czy fałsz twierdzeń w tych artykułach zawartych.
OdpowiedzUsuńAbsurdalna logika przebija z komentowanego orzeczenia. Idąc tym tokiem rozumowania, należałoby przeprowadzać badania DNA na okoliczność, że stawiający pełnomocnik jest rzeczywiście tym, za kogo się podaje ;-)) Niedługo składam pozew, w którym też będę wnioskował o przeprowadzenie dowodu z artykułów-zobaczymy co powie sąd...
OdpowiedzUsuń