środa, 28 marca 2012

Dowody w sprawie o ochronę dóbr osobistych

Jednym z najgoręcej omawianych orzeczeń sądowych w ostatnich dniach był wyrok Sądu Apelacyjnego w Warszawie w sprawie z powództwa spółki Agora S.A. przeciwko Jarosławowi Markowi Rymkiewiczowi. Agora domagała się przeprosin za wypowiedzi Rymkiewicza w wywiadzie dla Gazety Polskiej, w którym określił on redaktorów Gazety Wyborczej jako „duchowych spadkobierców Komunistycznej Partii Polski” oraz stwierdził, iż redaktorzy ci „pragną, żeby Polacy przestali być Polakami”. Sąd Apelacyjny oddalił apelację Rymkiewicza od niekorzystnego dla niego wyroku sądu I instancji. Ustne motywy uzasadnienia wyroku można znaleźć na YouTube.

Większość komentarzy skupiała się na kwestii granic debaty publicznej jaką zakreślił sąd w uzasadnieniu wyroku. Ja chciałbym skupić się na inny aspekcie, który z oczywistych względów nie był przedmiotem wypowiedzi publicystów, ale który jest istotny dla prawników procesowych. Chodzi mianowicie o kwestię dowodów (między minutą 16:00 i 22:40 powyżej załączonego filmu).

Trudno nie zauważyć, iż pozwany od początku znalazł się w trudnej sytuacji procesowej. Sądy uznały, iż nie udowodnił on prawdziwości swoich twierdzeń, ale jednocześnie oddaliły wszystkie jego wnioski dowodowe. W istocie, rzadko zdoła udowodnić coś w sądzie ten, kto nie może przeprowadzić żadnego dowodu.

Analizując poszczególne wnioski dowodowe Sąd Apelacyjny przyjął, iż artykuły prasowe (które załączył do odpowiedzi na pozew pełnomocnik pozwanego) nie mogą być dowodem w sprawie, gdyż „nie noszą one cech dokumentów w rozumieniu art. 244 albo 245 KPC”. Zdaniem sądu „aby mogły one być dowodem w sprawie musiałyby być opatrzone określonymi cechami, które pozwalałyby uznać te załączniki do odpowiedzi na pozew jako dowody w sprawie”. Trudno zgodzić się z tym stanowiskiem sądu. Oczywistym jest, iż wszystko, co może mieć znaczenie dowodowe stanowi materiał dowodowy. Okoliczność, iż egzemplarz artykułu prasowego nie jest dokumentem urzędowym (bo nie został sporządzony przez powołany do tego organ władzy publicznej), ani dokumentem prywatnym (bo nie ma pod nim ręcznego podpisu), nie oznacza wcale, że artykuł ten nie może być dowodem. Wydruki e-maili też nie są podpisane, a w praktyce powszechnie akceptuje się je jako dowody. Być może pisemne uzasadnienie wyroku rozwieje wątpliwości, czy strona powołująca się na artykuł prasowy powinna przed złożeniem go do akt sprawy zwrócić się do autora tego artykułu z prośbą o podpis. Szkoda też, iż sąd nie wyjaśnił jaki inny dowód byłby właściwy dla ustalenia faktu, czy redaktorzy danej gazety artykułowali jakieś twierdzenia. I jeszcze jedno – czy niemożliwość uznania artykułów prasowych za dowody w sprawie dotyczy tylko artykułów złożonych przez pozwanego? Można chyba założyć, iż wywiad, którego udzielił Rymkiewicz Gazecie Polskiej był dla sądu kluczowym dowodem w sprawie.

Dalej sąd uznał, iż dowodem w sprawie nie może być żadna publikacja w gazecie wydawanej przez powoda, która miała miejsce po wypowiedzi pozwanego. Uważam, iż tak postawiona teza jest zbyt rygorystyczna. Zgoda, pozwany powinien swoją wypowiedź opierać na znanych mu w chwili wypowiedzi faktach, ale nie widzę żadnych przeszkód, by na potwierdzenie tezy o linii programowej gazety przywołać dodatkowo jej późniejsze publikacje.

Sąd oddalił też wszystkie wnioski o przesłuchanie świadków wskazując, iż dowody te miały służyć do uzyskania opinii o linii programowej gazety. Świadkowie mają zeznawać na okoliczność określonych faktów, a nie opinii. Zdaniem sądu w sprawach wymagających wiadomości specjalnych konieczne jest przeprowadzenia dowodu z opinii biegłego. Z takimi abstrakcyjnie ujętymi twierdzeniami Sądu Apelacyjnego nie sposób nie zgodzić się. Skoro jednak nie może być dowodem artykuł prasowy, to może przynajmniej powinno się dopuścić dowody ze świadków, którzy mogliby powiedzieć co w gazecie przeczytali? Zastanawia mnie też jakie trzeba mieć wiadomości specjalne, by móc autorytatywnie wypowiedzieć się czy ktoś jest „duchowym spadkobiercą” jakiegoś ruchu politycznego, lub też by orzec, iż ktoś stawia tożsamość ponad-narodową lub poza-narodową nad tożsamość narodową.

wtorek, 6 marca 2012

Likwidacja pisemnych uzasadnień wyroków

Niedawno na tym blogu pisałem o rozwlekłych uzasadnieniach wyroków sądowych w Polsce. Uzasadnienia w większości składają się z „zapychaczy”, a istotna treść najczęściej zawarta jest na kilku zaledwie stronach. Stąd postulat, by uprościć uzasadnienia wyroków, skończyć z bezsensowną praktyką szczegółowego opisywania stanowiska stron, orzeczeń sądów niższych instancji i tych elementów stanu faktycznego, które nie są sporne między stronami.

Okazuje się, że Ministerstwo Sprawiedliwości również pochyliło się nad tym problemem. W zeszłym tygodniu wiceminister sprawiedliwości, Jacek Gołaczyński, zapowiedział, że Ministerstwo rozważa rezygnację z pisemnych uzasadnień wyroków i zastąpienie ich nagraniami ustnych motywów wyroku (zob. tu i tu).

Pomysł Ministerstwa Sprawiedliwości uważam za wylanie dziecka z kąpielą. Ustne uzasadnienia nie mogą zastąpić uzasadnień pisemnych bez szkody dla jakości orzeczeń. Uzasadnienie wyroku musi być bardzo precyzyjne. Od dokładności wyrażenia myśli przez sędziego zależy możliwość skutecznego zaskarżenia wyroku i zbadania go przez sąd wyższej instancji. Precyzję wywodów wymaganą od uzasadnienia wyroku większość ludzi może osiągnąć tylko dzięki przelaniu myśli na papier. Artur Schopenhauer w eseju „O pisarstwie i stylu podzielił osoby piszące na trzy kategorie. Pierwsza, jego zdaniem najliczniejsza, to ci, którzy piszą nie myśląc. Druga, to ci, którzy pisząc myślą. Trzecia, to ci, którzy pomyśleli zanim przystąpili do pisania. Uważam, że z wymogu przygotowania pisemnego uzasadnienia można zwolnić wyłącznie tych sędziów, którzy należą do trzeciej kategorii. Tylko czy Minister Sprawiedliwości wie jak odróżnić ich od sędziów, którzy mieszczą się w dwóch pierwszych kategoriach?