W grudniu
zeszłego roku zmarł sędzia Robert Bork. Był on uznawany jest za jednego z
najwybitniejszych, a jednocześnie najbardziej kontrowersyjnych amerykańskich
prawników naszych czasów. W 1987 roku został nominowany przez Ronalda Regana na
stanowisko sędziego Sądu Najwyższego Stanów Zjednoczonych. Senat nie
zatwierdził jednak tej nominacji z uwagi na konserwatywne poglądy polityczne
sędziego Borka.
Tutaj
można zobaczyć nagranie z przesłuchania w Senacie:
Do
przesłuchania tego często wraca się w ramach dyskusji o upolitycznieniu
amerykańskiego Sądu Najwyższego. Co ciekawe, nawet zdaniem jego intelektualnych
oponentów Robert Bork był najbardziej kompetentnym kandydatem do objęcia tego stanowiska
(zob. artykuł Richarda Posnera).
Niedawno
ukazała się książka sędziego Borka ”Saving Justice: Watergate, the Saturday Night Massacre, and Other Adventures of a Solicitor General” opisująca czas, w którym służył on jako Solicitor General w administracji Richarda Nixona.
Jest to
bardzo interesująca lektura. Można zobaczyć jak wyglądała praca w administracji
Nixona w trakcie afery Watergate, przed
jakimi dylematami stawał Bork i jak jak sobie z nimi radził. Choć styl autora
jest suchy i rzeczowy jest w książce kilka anegdot. Oto jak Bork opisał swoje
pierwsze spotkanie z prezydentem Nixonem:
When I first met Richard Nixon, I could see in his
expression the conviction that someone had blundered badly. Nixon was notorious
for his dislike of Ivy League professors, although he staffed his
administration with a number of them. Aside from that, I was wearing a beard,
and a reddish one at that. He almost visibly recoiled at being confronted with
this apparition resembling an antiwar protester.
W ostatnim
rozdziale autor dzieli się z czytelnikami przemyśleniami na temat tego dlaczego
warto być prawnikiem, jakie wiążą się z tym przyjemności i obowiązki. Przytacza
między innymi słynną odpowiedź, jaką udzielił jednemu z senatorów na pytanie dlaczego
chce zostać sędzia Sądu Najwyższego:
Senator, I
guess the answer to that is that I have spent my life in the intellectual
pursuits in the law. And since I’ve been a judge, I particularly like the
courtroom. I like the courtroom as an advocate and I like the courtroom as a
judge. And I enjoy the give-and-take and the intellectual effort involved. It
is just a life and that’s of course the Court that has the most interesting
cases and issues and I think it would be an intellectual feast just to be there
and to read the briefs and discuss things with counsel and discuss things with
my colleagues.
Chyba najtrafniej sens bycia prawnikiem oddaje ten fragment książki:
A life in
the law requires a sense of both inquiry and duty. Without inquiry, duty slips
into idolatry; without duty, inquiry descends into navel-gazing. What joys,
then, has a life in the law provided? What has it taught? In moments of
despair, I used to advise young people, most of whom seem headed for law school
these days, not to go into the law. One former student reminded me that I
advised his class to take up dermatology, another that cosmology would be
preferable. I didn’t really mean that, of course, and have since ceased saying
as much. A life in the law can provide money – for some people, lots of money.
More important, it provides excitement, humor, intellectual vigor, camaraderie
with interesting people, and the satisfaction that comes from hard work done
well.
Ci prawnicy, którzy są nieszczęśliwi, sami są sobie winni.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz